30 stycznia 2011

Austin-Healey Sprite



Roadstery to auta stworzone głównie z myślą o młodych użytkownikach dróg, którzy najchętniej odwiedzają nadmorskie kurorty, aby jadąc na drugim biegu swoimi odkrytymi mobilami móc pokazać się jak największej ilości kuracjuszy.
Myślę, że ten właśnie aspekt spowodował sukces rynkowy Mazdy Miaty. Jednak Mazda nie była pierwszym koncernem, który zdecydował się zbudować małe, zwinne i odkryte autko, skierowane głównie do młodych odbiorców. Najstarszym tego typu autem, jakie udało mi się spotkać był Austin-Healey Sprite Mk.IV.

Austin-Healey to mała, brytyjska marka, powstała z połączenia dwóch brytyjskich firm w roku 1952. Ich manufaktura trudniła się wytwarzaniem właśnie aut z otwartym dachem. Typowo brytyjskie marka niestety nie zdołała przetrwać próby czasu. Pod koniec lat 60-tych XX wieku doszło do rozłamu. Założyciele firmy postanowili zakończyć dotychczasową, niemal 20-letnią współpracę. W 1968 roku pan Donald Healey przeniósł się do Jensen Motors i tak dokonała żywota historia współpracy między nim a Austinem.

Sprite był trzecim projektem Brytyjczyków. Pierwsza wersja została wprowadzona do produkcji w 1958 roku. Nosiła przydomek "frog-eye", ze względu na wygląd przednich świateł. Z tak wesoło wyglądającym przodem auto było produkowane do 1961 roku.
Prezentowany poniżej Austin-Healey Sprite Mark IV został zaprezentowany w 1966 roku. Była to ostatnia, oficjalnie produkowana wersja tego roadstera w fabryce w Abingdon. Patrząc na to auto nie mamy złudzeń, z jakiego auta wzięto inspirację do stworzenia go. Tak, można powiedzieć, że jest to swojego rodzaju Mini Morris bez dachu. Wystarczy spojrzeć na przedni pas, aby zobaczyć w pełni kultowego Miniacza. Gdy spojrzymy z profilu zauważymy, że wymiarami również wiele od niego nie odbiega. Niecałe 3,5m długości sprawia, że zmieściłbym go w swoim pokoju w akademiku. Nawet silnik o pojemności 1275 cm3 jest niemal żywcem przejęty z Mini, jednak tutaj oferuje nam tylko 65KM.

Austin-Healey Sprite to auto wyjątkowe. Mimo, iż wyprodukowano ich ponad 22 tysiące egzemplarzy, to nie tak łatwo spotkać je na ulicy. Dlatego warto poszukać auta, które posiada prawdziwego ducha brytyjskiej motoryzacji, bez konieczności zastawiania domu pod hipotekę w celu spłacenia raty za wymarzoną jazdę z wiatrem we włosach.

Minigaleria:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz