3 grudnia 2010

Nissan GT-R


480 koni mechanicznych z nieco poniżej czterech litrów, napęd na wszystkie koła, sportowa sylwetka i czas na Nordschleife lepszy nawet od Koenigsegga. 911 Turbo? Nie, to Nissan GT-R.
GT-R R35 to całkiem nowa konstrukcja, dzięki której inżynierowie z Nissana chcą zerwać z tradycją ekstremalnych wersji aut dla taksówkarzy (Skyline R34 występował nawet z dwulitrowym silnikiem o mocy 140KM). Stworzyli od podstaw auto nastawione na wysokie prędkości i szybkie pokonywanie zakrętów. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle im to wyszło. Niestety, nie miałem okazji poprowadzić japońskiej rakiety, jednak z tego, co udało mi się zaobserwować muszę przyznać, że jeździ zaskakująco pewnie jak na samochód o kształcie ociosanej komody dziadka. Skyline'y nigdy nie były wybitnie piękne (chyba, że weźmiemy pod uwagę C10, które jest swoistym japońskim Muscle), jednak ostatni model przebił wszystkie. W moim odczuciu wygląda bardzo ciężko z profilu. Bardzo dobrze, że posiada nadal okrągłe tylne lampy, które odwołują się do R32-34. Jednak nawet one nie są w stanie zmienić wizerunku umodelowanej cegły. Cegły, która na ulicach gniecie wszystko, bez względu na to jaki znaczek nosi na masce. Cztery koła, plejady, trzy diamenty, niektóre pędzące konie... Wszystkie te auta muszą uznać wyższość Nissana. Myślę, że GT-R jest już pełnoprawną maskotką kojarzoną z Japonią, zasiadając na tronie tuż obok mangi i sushi.
Wielu z was przeczyta pewnie tylko ten akapit, tak więc podsumowując. Nissan GT-R to bardzo dobre, sportowe auto, mogące nastraszyć na światłach (i nie tylko) nawet niektórych niedoświadczonych kierowców 997TT, jednak w moim mniemaniu jest trochę zbyt toporne stylistycznie. Teraz zapraszam do galerii. Enjoy.






1 komentarz: